Outils pour utilisateurs

Outils du site


diagnostyka_badanie_krwi_cennik

Différences

Ci-dessous, les différences entre deux révisions de la page.

Lien vers cette vue comparative

diagnostyka_badanie_krwi_cennik [2015/11/15 18:25] (Version actuelle)
104.247.7.65 créée
Ligne 1: Ligne 1:
 +====== Diagnostyka badanie krwi cennik ======
 +
 +Tępo wpatrywał się w nieruchomą powierzchnię bladego mleka, którym przepełniony był stary, wyszczerbiony obecnie w niewielu miejscach talerz. Gdzieniegdzie spod śnieżnej tafli wystawała, niczym jakiś peryskop, nitka żółtawego makaronu. Stary, radziecki budzik mieszkający na wolny mała ponad dwudziestoletniej lodówce uznawał się tykać wolniej niż zwykle, zupełnie jakby bardzo pożądał podkreślić,​ iż on dodatkowo jego mechanizm nigdzie nie muszą się spieszyć. Kiedy na złość, akurat dzisiaj, w dniu w którym pan Zbigniew dowiedział się, że w wyniku należy się spieszyć. Kilka godzin [[http://​medlabo.pl/​interpretacja-wynikow/​jak-interpretowac-wynik-badania-laboratoryjnego|badania laboratoryjne co jest crp]] wcześniej młody doktor, czyli więc z racji wieku czy te wrodzonego braku empatii, niespecjalnie starając się być lekkim, poinformował go o nowotworze, który zdążył już dać przerzuty. Mógł chociaż udawać zakłopotanego,​ szczyl jeden. Nawet nie poprosił by pan Zbigniew usiadł, ot, od razu walnął z dużej rury, że jest niską wiadomość,​ a mianowicie... Co było się później, jego pacjent teraz nie pamiętał. Po takim etapie poczuł przeszywające spojrzenia zwykłych mężczyzn w poczekalni, widział obraza w niskich oczkach pielęgniarki proszącej go z niechcenia aby wziął chociaż malutki łyk z czarnej szklanki. Wydawało mu się, że to ściany kaszlą tak nieznośnie. Słyszał jeszcze [[http://​medlabo.pl/​|cennik badań laboratoryjnych wrocław weigla]] poprzedzane żałosnym świstem ciężkie sapanie, rozróżniał powtarzane chłodnym głosem słowo "​wody",​ czuł pod sztywnymi palcami prawej ręce miękką czapkę, którą ściskał jakby zaraz miała spaść na pokrytą brudną breją podłogę. Coś łaskotało go poprzez czas po lewej skroni, potem przebiegło lekko przez policzek. To niepowtarzalna spośród wielu kropel potu nazywających się na czole przegrała z grawitacją. Z wolna przychodził do siebie, powietrze stopniowo odnajdywało drogę do pomieszczenia starych płuc. Wstał powoli mimo dłoni pielęgniarki,​ którą w znaku protestu postawiła na jego kościstym ramieniu. Rozejrzał się na końce, spojrzał przed siebie - kilkunastu równie starych, oraz zapewne i starszych niż on ludzi przyglądało mu się z nieukrywanym zdziwieniem. I może w ich oczach, w ich twarzach, pan Zbigniew odnalazł współczucie?​ Okruchy litości? Może szczyptę strachu? - kto wie?, być że stanowił zwierciadłem,​ w jakim znajdowali siebie; żałośnie małe, groteskowo przykurczone,​ ohydnie pomarszczone karykatury człowieka. Przekonałby się lekko w lewo, prawTelefon,​ tak, musi zatelefonować. Gdzieś tam musi pamiętać numer do siostry. Przegrzebywał szuflady starego kredensu trwającego w holu mieszkania, jego ręce błądziły między pustymi opakowaniami po lekach, palce przerzucały stare notesy, w jakich notował co istotniejsze czasy i telefony. Oczy powoli lustrowały szpary między pękami kluczy dzwoniącymi głucho o siebie jak je prowadził. Pierwsze krople potu zaczęły pojawiać się na pomarszczonym czole pana Zbigniewa. Oraz co jeśli kiedyś, istniejąc w amoku alkoholowym,​ wyrzucił numer siostry? Przecież tyle już razy robił rzeczy, których później musiał się wstydzić. Pan profesor będący na klatce schodowej z opuszczonymi spodniami sikał w szczelinę między schodami, wystawiając pomarszczone prącie za barierkę, pozwalając złocistym, pieniącym się kroplom moczu przyjść na dowolne poniższe piętro. Pan doktor profesor habilitowany kopiący pozostawiony pod drzwiami sąsiadów wózek dziecięcy. '​Przeklęty bachor',​ darł się wniebogłosy,​ 'spać tylko, kurwa, nie daje!' Szanowany niegdyś przez jakichkolwiek innych lokatorów, kiedy tak jak oni przychodził się wraz z żoną do gierkowskiego pustostanu, istniejąc nadal tylko magistrem, po jednym czasie był się niegodnym nawet stałego '​Dzień dobry' niebezpiecznym wariatem. Cóż, kiedy pił istotnie stwarzał zagrożenie,​ nawet dla jednego siebie. Próba obmycia się pod prysznicem z piwa, które przypadkiem wylał na siebie w terminie picia do telewizora, przestała się wyciem syreny, szyciem, i wreszcie pobytem na izbie wytrzeźwień po tymże jako rzucił jakimś młodym lekarzem, w jego '​pod-wpływem-kondycji'​ jedynie zarozumiałym konowałem, o ścianę. Tyle obecnego było... tak gdy na przykład gdy wracając kiedyś nocą z całodobowego barze z alkoholem, mając obecnie go co chwila w czubie, zaczepił głośno śpiewających łysych młodzieńców. Rozmowę rozpoczął całkiem kulturalnie i, jak na pijaka, zupełnie przyzwoicie,​ aczkolwiek mężczyźni nie wykazywali chęci do kurtuazyjnych zachowań, co już tylko po dwóch zdaniach oddało się dla mężczyznę Zbigniewa podbitym okiem i krwotokiem z nosa. On zawsze bardziej niż jednego siebie (gęba ale nie szklanka, nie pęknie) żałował butelki wódki, która odpowiadała w składnikach na konkretnym chodniku. ​
 +o, przed siebie, wykrztusił z trudnością słowo '​przepraszam'​ i dokładnie poczłapał w toku wyjścia, w prostej dłonie trzymając starą, czarną czapkę z logiem chicagowskich byków, a w przeciwnej dużą, żółtą kopertę ze zdjęciami rentgenowskimi i świstkami papierów wypełnionymi czarnoksięskimi inkantacjami i magicznymi liczbami, których cena dawała jedno krótkie, lecz jakże straszne, słowo: śmierć.
 +Zupa mleczna już wtedy wystygła. Broniła się ona szyderczą emanacją upływającej,​ znikającej w zapomnianych otchłaniach jutra, efemerycznej egzystencji człowieka. On także był wówczas ciepły, a bardzo wtedy temu jego serce naprawdę pełne było lekkiego, przyjemnego żaru. Kiedy? Na długo przed straszliwym chłodem, który nastąpił po jej śmierci. Tak, przeklęta zupa mleczna - wcale nie zapoznał się gotować przyzwoitych posiłków. Zawsze więc ona tworzyła je dla niego także dla ich dzieci. Dzieci, Boże święty... Żeby nie ta cała scena ze szpitalem, chorobą, pewnie nadal aby nie pamiętał, że gdzieś tam mieszkają jego syn i córka... Dwadzieścia lat temu skończyły na zawsze oczy jego żony, pięć lat później uciekła z niego córka, syn odszedł... Nie miał dokładnie kiedy. Wiele lat temu... Tyle czasu samemu, w trzypokojowym,​ przerażająco spokojnym także od dawna głuchym już istnieniu. Edyta, córka, uciekła do jego siostry, a jeszcze kilka razy, podczas Świąt Bożego Narodzenia dostarczała mu kartki, na jakie nie odpowiadał. Od razu je niszczył, mnąc ze pasją, nie czytając nawet. Kilka razy dzwoniła lecz rzucał słuchawką kiedy tylko słyszał w niej niepewny, jakby zdławiony głos zawsze zaczynający rozmowę z wypowiedzenia słowa '​tato'​. Ile by dał żeby zadzwoniła teraz. Zrobiłby wszystko aby wysłuchać jej głos. Jego wnuczek, czy może wnuczka, posiadała już czternaście lat...
  
diagnostyka_badanie_krwi_cennik.txt · Dernière modification: 2015/11/15 18:25 par 104.247.7.65